Już w najbliższą środę Artur Boruc rozegra swój ostatni mecz w karierze. W programie „Pogadajmy o piłce” zasłużony polski bramkarz opowiedział o kilku sytuacjach, w których mógł trafić do silnych angielskich klubów.
Artur Boruc po 26. latach kończy profesjonalną piłkarską karierę. W tym czasie udało mu się wygrać m.in. trzy mistrzostwa Szkocji oraz dwa mistrzostwa Polski. Wychowanek Pogoni Siedlce był również ważnym ogniwem reprezentacji Polski, dla której zanotował 65 występów.
W środę 20 lipca o godzinie 18:00 na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej odbędzie się pożegnalny mecz Boruca. Zmierzą się w nim Legia Warszawa oraz Celtic Glasgow, czyli kluby, w których 42-latek spędził ponad dekadę.
Podczas niedzielnego programu „Pogadajmy o piłce” gościem specjalnym był właśnie Boruc. Podsumowano w nim karierę urodzonego w Siedlcach zawodnika. „Król Artur” opowiedział o kilku sytuacjach związanych z zainteresowaniem największych angielskich klubów.
– Czasy były wtedy trochę inne i dlatego pewnie gdzieś nie wylądowałem w jakimś fajniejszym miejscu. W Anglii chciałem zaznaczyć swoją obecność i był moment, kiedy Manchester City [za czasów gry w Premier League – przyp. red] interesował się moją osobą. Agent zadzwonił, że jest takie zainteresowanie i na moje nieszczęście to było przed meczem ze Stoke City, w którym Asmir Begović pobił rekord Guinnessa – powiedział.
– Była okazja grać w innym klubie. Był Manchester City, Tottenham, QPR. Rozmawiałem przez telefon z Arsene’em Wengerem. To był moment przed MŚ 2006, w którym miałem podpisywać nowy kontrakt z Celtikiem. Chcieli tego uniknąć. Chciałem grać w reprezentacji. Nie wiedziałem, że będę grał, ale musiałem grać w klubie, dlatego też wybrałem tak, jak wybrałem – wytłumaczył Boruc.