Leszek Ojrzyński udzielił wywiadu dla „Przeglądu Sportowego”. Szkoleniowiec przyznał, że przyjąłby ofertę pracy w Legii Warszawa, jeśli mógłby prowadzić zespół do zakończenia aktualnego sezonu.
Stołeczny klub wygrał w środę drugi mecz z rzędu. „Legioniści” tym razem pokonali Motor Lublin 2:1, dzięki czemu awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski. Wiele wskazuje na to, że triumf w tych rozgrywkach będzie jedyną furtką dla drużyny, aby wywalczyć prawo gry w eliminacjach do europejskich pucharów.
Mioduski chce Papszuna
Klub plasuje się bowiem dopiero na 16. miejscu w ligowej tabeli. Do strefy pucharowej traci aż 18 oczek. Do zakończenia kampanii drużyna z Warszawy rozegra jeszcze 16 meczów. Obecna forma zespołu nie wskazuje jednak na to, aby rozpoczął on marsz po czołowe lokaty w Ekstraklasie.
Po zwolnieniu Czesława Michniewicza drużynę prowadzi Marek Gołębiewski. Jego pożegnanie z pierwszym zespołem jest najprawdopodobniej tylko i wyłącznie kwestią czasu. Dariusz Mioduski w wywiadzie dla klubowych mediów otwarcie przyznał, że chce zatrudnić Marka Papszuna.
Na przeszkodzie stoją jednak włodarze Rakowa. Kontrakt szkoleniowca wicemistrzów Polski obowiązuje bowiem do 30 czerwca 2022 roku. W związku z tym, jeśli klub z Częstochowy nie puści Papszuna, a ten rzeczywiście chce przejść do Legii, będzie to możliwe dopiero za kilka miesięcy.
Ojrzyński gotowy przejąć Legię
Jak się okazuje, znalazł się trener, który byłby chętny na poprowadzenie Legii do zakończenia aktualnej kampanii ligowej. Leszek Ojrzyński w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” przyznał, że przyjąłby ofertę Dariusza Mioduskiego. Wcześniej chęć powrotu do Warszawy na identycznych warunkach wyraził Aleksandar Vuković, którego umowa z Legią wciąż obowiązuje.
– Praca w Legii? W obecnej sytuacji jak najbardziej. Byłbym bardzo zadowolony, chętny do rozmów. Chciałbym wysłuchać szczegółów. Przede wszystkim byłbym gotów do pracy. Gdyby byłaby to oferta do końca roku kalendarzowego to mógłbym ją odrzucić, jednak gdybym miał pracować do końca sezonu to podjąłbym się tej pracy – powiedział Leszek Ojrzyński.
– Każdy widzi, że Legia nie prezentuje ataku po stracie piłki, drużyna jest źle zorganizowana, a przeciwnicy to wykorzystują. Kilka rzeczy mógłbym dorzucić, ale jestem daleki od takich ocen. Sam jestem trenerem i wiem, że to nie jest łatwy zawód – stwierdził.
– Bardzo mi brakuje emocji czysto sportowych. Ostatnio byłem na meczu w Płocku, gdzie dwa razy byłem trenerem. Siedziałem na trybunach odczułem, jak daleko byłem od boiska. Wisła wygrała swój mecz. Pracuje się po to, aby czuć atmosferę, żeby ciągle być na tym ringu czy na scenie w teatrze i zadowolić swoich kibiców. Miałem kilka zagranicznych ofert, również kilka od polskich klubów, ale nie wyszło – podsumował.
Źródło: Przegląd Sportowy