Liga Europy

Ten pojedynek będzie najciekawszy! Starcie Arsenalu ze Slavią w Lidze Europy [ZAPOWIEDŹ]

grafika: Krótka Piłka

Po ciekawych spotkaniach w Lidze Mistrzów, przyszedł czas na prawdziwe emocje w Lidze Europy. Do ćwierćfinału awansowały po dwie drużyny z Anglii i Hiszpanii oraz po jednym zespole z Holandii, Włoch, Chorwacji i Czech.

grafika: Krótka Piłka

Dzisiaj pod lupę wezmę spotkanie londyńczyków ze Slavią Praga. W teorii Arsenal miał niemalże wymarzone losowanie. Mecz z mistrzem Czech, a następnie Dinamo Zagrzeb/Villarreal. Tylko najpierw trzeba pokonać Slavię, która od kilku sezonów reprezentuje równy, wysoki poziom.

Słaby Arsenal, silna Slavia

Nie jest tajemnicą, że Arsenal rozgrywa jeden z gorszych sezonów w historii, a „gorszy okres” „Kanonierów” trwa w najlepsze. Z drugiej strony natomiast mamy Slavię Praga, która w lidze jest nie do zatrzymania od dobrych trzech sezonów. Racja, w czeskiej lidze nie mają wielkich rywali, ale już im zdołali mocno odjechać i to nie robiąc hitowych transferów. Trener Trpisovsky stawiał i wciąż stawia na rodaków i dopiero wtedy skład uzupełnia transferami.

Slavia rozgrywa już trzeci zauważalny sezon na arenie międzynarodowej, a niektórzy wciąż myślą, że znajdują się tam przez przypadek. Mistrz Czech świetnie sobie poradził w ostatniej rundzie z Rangersami, którzy w dwumeczu ulegli 3:1. Podopieczni Stevena Gerrarda byli na fali z serią meczów bez porażek. Slavia najpierw zremisowała u siebie 1:1, a następnie wygrali w Szkocji 2:0. Ten mecz był na tyle kluczowy, że Slavia mogła stracić dwóch piłkarzy na spotkanie z „Kanonierami”, ale o tym za moment.

Arsenal oprócz nierównych wyników ma również problemy kadrowe. Z przyczyn zdrowotnych kilku czołowych zawodników opuści czwartkowe spotkanie, a Mikel Arteta będzie miał nie mały ból głowy z wybraniem silnego składu, bez „słabych punktów”.

ZOBACZ TEŻ:

Kontuzje i powroty do gry

Jedna i druga drużyna nie będzie mogła skorzystać ze wszystkich swoich zawodników. Mikel Arteta już w przeddzień meczu ogłosił braki kadrowe. Pewne jest, że w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Europy nie obejrzymy Davida Luiza, Kierana Tiereneya, którego może czekać dłuższa pauza. Absencją zagrożony jest również Martin Odegaard, który jeszcze czuje ból w kostce po występach reprezentacyjnych.

Nie są to najlepsze wiadomości dla fanów „Kanonierów”, ale humor z pewnością poprawi fakt, że do treningów wróciło trzech wcześniej kontuzjowanych zawodników. Szkoleniowiec Arsenalu zapowiedział, że Saka, Smith Rowe i Granit Xhaka są już zdrowi i trenują z drużyną.

Dziś jest dzień, w którym będą w pełni trenować z zespołem i zobaczymy, jak się czują.

mówi Arteta dzień przed meczem ze Slavią

Więcej nieobecnych ma jednak zespół prowadzony przez Jindricha Trpisovskiego. Mecz z Arsenalem opuści choćby Simon Deli czy Ibrahim Traore z powodu kontuzji. Absencją objęty jest również Ondrej Kudela, który w ostatnim meczu z Rangersami miał wyzwać przeciwnika na tle rasowym. Piłkarz temu zaprzeczył, a klub stanął po jego stronie. UEFA jednak zadecydowała, że sprawiedliwe będzie jak 34-latek nie pojedzie wraz z drużyną na ćwierćfinałowe spotkanie do Londynu.

Występ z Arsenalem był również zagrożony dla bramkarza Slavii, Ondreja Kolara, który w poprzedniej rundzie został trafiony nakładką w twarz. 26-latek musiał opuścić boisko i został opatrzony. Całe szczęście nic poważnego się nie stało, a zawodnik czuje się już lepiej. Klub poinformował nawet, że Kolar trenuje wraz z drużyną i jest obecny na Emirates.

https://twitter.com/slaviaofficial/status/1379868318648180740?s=20

Ostatni wspólny mecz

Obie ekipy pierwszy i ostatni raz rywalizowały ze sobą w 2007 roku podczas rozgrywek Ligi Mistrzów. Arsenal ze Slavią trafili do jednej grupy z Sevillą i rumuńskim FCSB. Do następnej rundy awansował klub z Andaluzji oraz „Kanonierzy”, a prażanie zmienili rozgrywki na Ligę Europy. Jak natomiast wyglądał dwumecz Arsenal – Slavia?

W pierwszym spotkaniu działy się cuda. W meczu na Emirates, gospodarze wygrali aż 7:0, a bramki strzelało pięciu różnych piłkarzy. Dwa trafienia zdobyli Fabregas oraz Theo Wallcot i po jednym golu dorzucili; Hleb, Bendtner i Hubacek, który trafił do własnej siatki. Drugi mecz już nie był niestety taki sam. W porównaniu do pierwszego ZERO emocji, ZERO rywalizacji i ostatecznie ZERO goli.

Osobiście mam dzisiaj nadzieję na powtórkę z 2007 roku i grad bramek w pierwszym meczu. A rewanżowe spotkanie niech będzie totalną odwrotnością tego co się działo ponad dekadę temu i życzę nam meczu na najwyższym poziomie.