Hiszpania Liga Mistrzów

FC Barcelona, czyli problem na problemie, ale też nadzieja na lepsze jutro. Nowy zarząd, nowe możliwości i walka o najwyższe cele

grafika: własna/Krótka Piłka

FC Barcelonie po raz kolejny nie udało się nic zwojować w Lidze Mistrzów. Jednak odpadnięcie z europejskich pucharów, to tylko kropla w morzu łez. Kataloński klub jest przysłonięty masą afer, skandali i nieudolności ze strony byłego zarządu, ale o tym po kolei.

W skrócie o Lidze Mistrzów i ciągłych niepowodzeniach Barcelony

Wydawać by się mogło, że zespół z Hiszpanii wyczerpał cały limit szczęścia po wielkiej remontadzie w 2017 roku przeciwko PSG. Duma Katalonii przegrała pierwszy mecz z paryskim zespołem 4:0, by u siebie odrobić straty i wygrać aż 6:1. Potem zaczęło się jednak dziać fatalnie.

W 2018 roku przygoda Barcy z Ligą Mistrzów zakończyła się w ćwierćfinale, a wyeliminowała ją Roma, która miała lepszy bilans bramek zdobytych na wyjeździe (4:4 w dwumeczu). 2019 też nie okazał się dobrym rokiem dla katalońskiego zespołu. Liverpool wykopał hiszpański zespół z finału LM po wygranym domowym spotkaniu 4:0, choć w pierwszym meczu to Barca zdobyła trzy gole u siebie, nie tracąc przy tym żadnego. Ostatecznie 4-3 w dwumeczu dało awans drużynie Kloppa do finału.

Screen – YouTube/FC Baeyrn Munchen

Rok „koronawirusa”, czyli niechlubny 2020 okazał się najgorszym ze wszystkich, w których FC Barcelona żegnała się z Ligą Mistrzów. Na innych zasadach i neutralnym gruncie, zespół Setiena dostał porządne lanie od zawodników Flicka. Bayern nie miał litości i wpakował Ter Stegenowi aż osiem bramek, Neuer wyciągał za to piłkę z siatki jedynie dwa razy i tym oto sposobem, Bayern awansował do półfinału, wygrywając 8:2.  

Nowy rok, nowe szanse. Jednakże tym razem znowu się nie udało. Drużyna Koemana trafiła w 1/8 finału LM na maszynę, jaką jest PSG. Nic dwa razy się nie zdarza, remontady nie było. W pierwszym meczu na Camp Nou paryski zespół wpakował aż cztery raz piłkę do bramki niemieckiego bramkarza. Barca zdołała tylko jeden raz trafić do siatki przeciwnika. Liczono, że uda się drugi raz nadrobić fatalny wynik przeciwko Paris-Saint Germain, ale niestety dla Barcelony nie tym razem. Drugi mecz zakończył się remisem 1:1 i to PSG zobaczymy w następnej rundzie Ligi Mistrzów.

Co zatem Barcelona wygrała w sezonie 2019/20? Otóż wielkie NIC. Pod koniec ligi zespół Setiena zaczął gubić punkty i z pierwszego miejsca spadł na drugie, pozwalając Realowi Madryt wedrzeć się na fotel lidera La Ligi. Rozgrywki Copa Del Rey zakończyły się dla Dumy Katalonii na ćwierćfinale. Atletic Bilbao wygrał 1:0 i awansował dalej. Z Superpucharu Barcelonę wyeliminowało Atletico Madryt, wygrywając 3:2. To właśnie drużyna Diego Simeone walczyła o zwycięstwo w finale. Ubiegły sezon okazał się zatem wielkim niepowodzeniem dla Barcy. Kibice mogli jej sporo zarzucić i mieliby w tym stuprocentową rację, ale zacznijmy od początku.

Fatalne zmiany, słabe wyniki.

Irytacja miłośników Barcelony sięgnęła zenitu, kiedy pod wodzą Ernesto Valverde kolejny raz z rzędu klub odpadł z Ligi Mistrzów. Szkoleniowiec zapłacił posadą za fatalne wyniki zespołu, choć do jego zwolnienia doszła stosunkowo późno. Z perspektywy czasu nie był on najgorszym trenerem, ale hiszpański zespół zatracił świeżość gry, a zawodnicy nie ufali mu tak jak wcześniej.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Nowy trener Quique Setien nie okazał się najlepszym wyborem. To właśnie 8:2 w plecy z Bayernem rozpoczęło fatalną serię wydarzeń dla klubu. Praktycznie nikt go nie znał, ale wówczas uważano, że każdy będzie lepszy od Valverde. Oczywiście mylono się. Setien nie spełnił oczekiwań, gra Barcelony wcale nie była lepsza, a nowy trener okazał być się opcją przejściową. Tak jak jego poprzednik, jemu również nie udało się awansować do finału Ligi Mistrzów, a porażka z Bayernem była dowodem na to, że klub pomylił się w wyborze szkoleniowca.

W sierpniu 2020 roku zatrudniono Koemana, na którego liczono już od dłuższego czasu. Był on jednym z głównych nazwisk, których pragnięto na Camp Nou.

Messi nie wytrzymał złych wyników i fatalnego blamażu

Po fatalnym sezonie cios Barcelonie zadał Leo Messi. Argentyńczyk chciał odejść po bolesnej porażce z Bayernem w Lidze Mistrzów. To właśnie było jednym z głównych argumentów do zastanowienia się nad zmianą zarządu.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Argentyńczyk chciał wymknąć się z Camp Nou za darmo. Wówczas sądzono, że jedynie dymisja Josepa Marii Bartomeu, może doprowadzić do pozostania legendy w Barcelonie. Ostatecznie Atomowa Pchła pozostała w klubie, ale była to jedynie oznaka szacunku i miłości do klubu. Kapitan Barcy nie chciał wchodzić z klubem na drogę sądową, dlatego ostatecznie zdecydował się zostać, choć plotki o transferze do Manchesteru City nie ucichły.

Słabe transfery i letnia wyprzedaż

Można powiedzieć, że FC Barcelona nowy sezon rozpoczęła od letniej wyprzedaży. Klub zdecydowanie nie potrafił wynegocjować dobrych pieniędzy za swoich zawodników. Barca pozbyła się też ważnego ogniwa, przez co może jedynie pluć sobie w brodę.

Rakiticia do Sevilli oddano za zaledwie 1,5 mln euro, choć wart był nawet 20 mln euro. Ewidentnie było widać, że chciano się go po prostu pozbyć. Cucurella do Getafe przeszedł za 10 mln, a wart był osiem milionów więcej. Rafinhe oddano PSG za darmo.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Najbardziej zadziwiającym posunięciem było jednak oddanie Luisa Suareza do Atletico Madryt praktycznie za półdarmo. Urugwajczyk przeszedł do jedno z głównych rywali za 5 milionów euro, choć wart był prawie sześć razy więcej. Teraz Suarez udowadnia, że wcale nie jest za stary na strzelanie bramek, jak wcześniej zakładano. Napastnik w tym sezonie zdobył już 18 goli, co jest fenomenalnym wynikiem.

Afera korupcyjna i zadłużenie

Słabe transfery przyćmiły kolejne dwa problemy FC Barcelony. We wrześniu media znowu huczały o brudnej zagrywce Bartomeu względem piłkarzy i finansów klubu.

W lutym 2020 roku o Barcelonie mówiono często przez akcję „Barcagate”. Zakładano, że prezes klubu wynajął internetowych trolli, by oczerniali w mediach społecznościowych osoby, które podważają jego rządy. Atakiem oszczerstw padli między innymi Leo Messi, Gerard Pique, ale też Pep Guardiola, czy Carles Puyol.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Firma I3Ventures miała stworzyć również dziesiątki kont, które miały budować dobry wizerunek rządów Bartomeu i całego zarządu. W związku z całą operacją niektóre osoby z zarządu podały się do dymisji, nie chcąc brać udziału w brudnych zagrywkach prezesa. Jeden z opuszczających swoje stanowisko członków powiedział, że ktoś „ Włożył rękę do skarbca Barcelony”, czym zasugerował działania korupcyjne. Przez to i przez wniosek złożony przez grupę kibiców, sprawą zajęły się odpowiednie organy.

W październiku 2020 roku Josep Maria Bartomeu podał się do dymisji, dlatego coraz poważniej można zastanawiać się nad tym, czy prezes nie rozpoczął w klubie korupcji, okradając Barcę.

Drugim problemem Dumy Katalonii jest ogromne zadłużenie, co tylko potwierdza nieudolne rządy poprzedniego zarządu. Hiszpański zespół jest winny wierzycielom ponad 600 milionów euro. Jeżeli klub nie dogada się, co do spłaty pożyczek, będzie musiał wdrążyć procedurę upadłościową. Jednak mimo ogromnych problemów finansowych, działacze Barcy zapewniają, że chcą przeprowadzić poważne transfery, co jest bardzo zastanawiające.

Inne problemy Barcelony

Klub ma również problemy poboczne. Setien wciąż domaga się wypłaty odszkodowania za przedwczesne zwolnienie.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Nic nie wskazuje na to, że Neymar zrezygnował już z wytaczania spraw sądowych Barcelonie za niewypłacenie zaległej premii.

Sytuacja Messiego w zespole nie jest również pewna na sto procent i wszystko może się wydarzyć w przyszłości. Jednak jest jakieś światełko w tunelu.

Zmiany w zarządzie

07.03.2021 rok, czyli nowe nadzieje w Katalonii. Właśnie w niedzielę siódmego marca ogłoszono wyniki wyborów na nowego prezesa FC Barcelony. Joan Laporta zdobył ponad 57% głosów i objął funkcję po Bartomeu.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Ta zmiana dała kibicom, zawodnikom i wszystkim sympatykom Barcelony nadzieję na lepsze jutro. A pozytywne emocje i zmianę nastawienia można było zobaczyć już w środowym spotkaniu Ligi Mistrzów przeciwko Paris-Saint Germain.

To Barcelona dominowała w tym spotkaniu, tworzyła sobie sytuacje i kreowała grę. Zabrakło jedynie skuteczności, bo waleczności i serca do gry nie można było odmówić zawodnikom Koemana.

Jeżeli chodzi o obronę należy wyróżnić na pewno Oscara Mingueza. Hiszpan doskonale przerywał ataki zawodników PSG i skutecznie wyłączył z gry Mbappe, na którego ramionach spoczywała większość akcji ofensywnych paryskiego zespołu. Lenglet przyczynił się do rzutu karnego dla paryżan, ale nie wpłynęło to znacznie na przebieg meczu. Zespół miał jeszcze całą połowę do nadrobienia wyniku.

Screen – YouTube/FC Barcelona

W linii pomocy można powiedzieć, że było po równo. Raczej nikt nie wychodził przed szereg i cała formacja świetnie sobie radziła. Narzekać można jedynie na Busquetsa, którego kibice chętnie by się pozbyli, ale doświadczony pomocnik może się jeszcze zespołowi przydać.

W ataku najmniej widoczny był Griezmann, ale nie oznacza to, że w ogóle się nie wyróżniał. Gdyby nie słaba skuteczność Dembele, który co kilka minut stwarzał sobie świetne sytuacje, moglibyśmy ujrzeć drugą remontadę. Messi za to pracował na najwyższych obrotach, często cofał się do pomocy, ale również kreował ataki, wchodził w dryblingi i wykładał piłkę kolegom. Argentyńczyk popisał się również świetnym strzałem zza pola karnego w lewe okienko, po którym padła bramka. Jedyne, co można zarzucić kapitanowi Barcelony, to chybiony rzut karny, który mógłby dodać wiatru w żagle kolegom z drużyny.

Wracając do Ter Stegena, Niemiec dobrze spisywał się między słupkami, ale nic nie mógł poradzić na strzał z jedenastu metrów oddany przez Mbappe.

Spotkanie z PSG dało cień nadziei. Drużyna znowu pokazała chęć do zdobywania trofeów. Gra była płynna, ataki były konstruowane bardzo dobrze, a obrona nie dawała zbyt wiele miejsca rywalom. Linia pomocy doskonale łączyła zadania ofensywne z defensywnymi, choć jeszcze wiele pracy przed całym zespołem. FC Barcelona jest jednak jedną z topowych drużyn europejskich, mimo że jej blask przyćmiły trochę problemy. Na pewno nie można jej skreślać, bo jest to zespół, który potrafi podnieść się po każdej porażce.

Plany Laporta na przyszłość

Mimo ogromnego zadłużenia, nowy prezes Barcelony ma ambitne plany na przyszłość. Joan Laporta chce wzmocnić każdą z formacji.

Screen – YouTube/FC Barcelona

Zaczynając od bramki, można powiedzieć, że tutaj jest najłatwiej. Niepodważalna pozycja Ter Stegena pozwala mu, by nie musiał się martwić o swoją przyszłość. Potrzeba jednak kogoś, kto dobrze będzie sprawdzał się w roli zmiennika. Barca może wybierać z trójki Iñaki Peña, Arnau Tenas, Lazar Carević lub sprowadzić kogoś nowego. Jeśli chodzi o Neto, zawodnik chciał odejść już zimą i w końcu latem będzie mógł to zrobić.

W obronie zobaczymy niemalże na pewno Erica Garcię z Manchesteru City. Wychowanek Barcelony mógł trafić na Camp Nou już w styczniu, ale przez możliwość pozyskania go za darmo w lipcu, zdecydowano się zaczekać.

O formacji pomocy wiemy mało. Nikogo nie zdziwi jednak fakt, że trener Ronald Koeman chętnie zobaczyłby w swoim składzie rodaka Wijnalduma, którego kontrakt z Liverpoolem wygasa i w lipcu również można byłoby go zakontraktować na zasadzie wolnego transferu.

Barca będzie chciała się skupiać na wolnych transferach, żeby zaoszczędzać pieniądze. Idąc tym tropem można liczyć na zakontraktowanie Depaya, Alaby czy Aguero. Wszyscy panowie mają kontrakty ważne do końca sezonu. Aguero ma się również okazać kluczem do zatrzymania Messiego na Camp Nou.

Laporta chciałby też dokonać dużego transferu, który wyraźnie dałby na jakości zespołowi. Celuje w Haalanda, ale ze względu na kwotę potencjalnego kupna, jest to opcja mało realistyczna.