Jacek Kiełb dla Krótkiej Piłki! „Dzięki trenerowi Bartoszkowi uwierzyliśmy we własne możliwości” [EKSTRALIGOWIEC] #1
W pierwszym odcinku serii wywiadów z piłkarzami ekstraklasy pt.: „EkstraLigowiec” wziął udział weteran tych rozgrywek: Jacek Kiełb. Zdradził on nam sekret dobrej gry po powrocie Korony Kielce – „Dzięki trenerowi Bartoszkowi uwierzyliśmy we własne możliwości”. To oraz wiele, wiele więcej w wywiadzie z polskim ligowcem!
Jakub Kurek: Co sprawiło, że poprawiliście swoją grę?
Trener Bartoszek jest na pewno szkoleniowcem, który przekazuje zawodnikom dużo pozytywnej energii. Jednak najważniejsze jest to, że dzięki niemu uwierzyliśmy we własne możliwości. Widać to było w meczu z Wisłą Płock, mimo tego, że szybko straciliśmy gola to nie poddaliśmy się. Pozwoliło nam to strzelić cztery bramki i zdobyć trzy punkty na bardzo trudnym terenie. Uważam, że to właśnie zasługa ciężkiej pracy trenera.
JK: Jak wyglądają nastroje w szatni? Jest przekonanie, że uda się osiągnąć cel?
Przed rozpoczęciem rozgrywek każdy z nas wiedział, że przed nami trudne zadanie. Jednak zarówno trener, jak i zawodnicy mieli przekonanie o tym, że damy radę się utrzymać. Zostało nam dziesięć meczów do rozegrania i musimy konsekwentnie podchodzić do każdego z nich. Mam świadomość, że przed nami długa droga do utrzymania. Myślę, że będziemy trzymać ten poziom i regularnie punktować.
JK: Wydajesz się być świetnie przygotowany motorycznie do gry. Jaki jest sekret twojej dobrej formy?
Bardzo dobrze się czuję na boisku. Niestety brakuje mi jeszcze ogrania, ponieważ wewnętrzne gry nigdy nie zastąpią spotkania na najwyższym poziomie. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będę się prezentował coraz lepiej. W okresie przerwy od piłki nasz sztab szkoleniowy wykonał dobrą pracę. Szczególne pochwały należą się trenerowi Michałowi Dudkiewiczowi, czyli trenerowi od przygotowania fizycznego. Wysyłał nam on codzienne rozpiski treningowe. Nawet, gdy mieliśmy dzień wolny to starałem się popracować nad swoją wydolnością. Przychodząc do Korony widziałem, że odstaję jeśli chodzi o aspekty motoryczne. Chciałem jak najszybciej nadrobić dystans dzielący mnie od kolegów z drużyny. Trener Michał zachęcił nas do kontaktowania się z nim indywidualnie, więc ja dzwoniłem prawie codziennie! Pomogło mi to, ponieważ wiedziałem, w jaki sposób trenować. Starałem się słuchać jego rad, co widać teraz na boisku. Bardzo mnie motywuje fakt, że ma to odzwierciedlenie w przebiegniętych kilometrach podczas meczu.
JK: Co będzie najważniejsze dla was w walce o utrzymanie?
Najważniejsze jest to, żebyśmy nie oglądali się na inne zespoły. Musimy się skoncentrować na tym jaki cel postawił przed nami trener. Co się będzie działo w tabeli, to nie jest dla nas ważne. My musimy wykonać to, co do nas należy. Jeśli umiesz liczyć, licz na siebie.
JK: Jak na ciebie wpływa brak kibiców na trybunach?
Dla mnie to nie jest łatwe. Wiem, że widzowie, gdy oglądają mecz w telewizji mają podłożony dźwięk kibiców, ale my na boisku tego nie słyszymy. Już niedługo wszystko powinno wrócić do normalności. Ludzie znów zaczną przychodzić na trybuny i z chęcią nas dopingować. Zawsze lepiej jest słyszeć doping i reakcje kibiców. Nawet gdy ktoś krzyczy coś negatywnego z trybun, to ja to rozumiem, bo wiem, że temu człowiekowi zależy na dobru klubu. W końcu gramy dla kibiców!
JK: Byłeś testowany na defensywnych pozycjach z powodu braków kadrowych, tak jak Michal Papadopulos?
Nie, ja nie, ale trener testował różne ustawienia. Na treningach było dużo rotacji między pozycjami. Widać było, że szykujemy różne warianty na wypadek nagłych sytuacji. W piłce nożnej może się wszystko zmienić w mgnieniu oka i na to też musimy być przygotowani. Jak zajdzie taka potrzeba to mogę zagrać na każdej pozycji. Nie ważne w jakim miejscu się jest na boisku, ale ważne, żeby dodać coś od siebie.
JK: Twój kontrakt kończy się 30 czerwca, wtedy będziecie nadal w trakcie sezonu. Jak Korona ma zamiar rozwiązywać takie sytuacje?
Ja o tym nie myślę. Mam również nadzieję, że prezesi też nie zaprzątają sobie tym głowy. Jest cel do wykonania i na tym się skupiam. Są sprawy ważne i ważniejsze. W życiu jest czas na wszystko.
JK: Twój czwarty powrót do Korony jak na razie nie był zbyt udany. Czy ta bramka zdjęła z ciebie presję?
Kto powiedział, że nie był udany? Na początku nie byłem optymalnie przygotowany na granie przez 90 minut. Z biegiem czasu na pewno uległoby to zmianie. Nie uważam, że ten czas był dla mnie zły. Zapytajcie mnie za dziesięć kolejek, czy powrót do Korony był udany, czy nie. Ocenianie mnie po kilku minutach nie jest wobec mnie uczciwe. Myślę, że to tak jakby nauczyciel zabrał uczniowi klasówkę po dziesięciu minutach i zaczął ją oceniać. Dajcie mi rozegrać sezon do końca i wtedy będziecie mogli wyciągnąć wnioski.
JK: Taki był przekaz medialny, który płynął pod adresem twojej osoby.
Nie mogę się dać zwariować. W mediach po jednym złym podaniu jestem skreślony. Taka opinia się za mną ciągnie, odkąd przyszedłem do Korony pierwszy raz; już dawno starałem się o tym zapomnieć. Mimo to nie obrażam się na dziennikarzy i jestem na nich otwarty, ponieważ każdy może wyrazić swoją opinię. Powinniśmy jednak poczekać z osądami do końca rozgrywek.
JK: Co korona ma w sobie co sprawia, że mimo tak trudnych sytuacji zawsze wychodzi obronną ręką i się utrzymuje?
Ciężko jest znaleźć jedną rzecz, ponieważ sytuacji „podbramkowych” Korona miała sporo. Myślę, że nasz klub można wyróżnić za charakter. Niezmiennie od składu personalnego czy trenera ta drużyna potrafiła pokazać wolę walki. Każdy u nas grający zawodnik zostawia serce na boisku. Tym razem również wierzę, że się utrzymamy.
JK: Dostrzegasz wśród młodszych zawodników przyszłych piłkarzy stanowiących o sile Korony?
Jest kilku zawodników z potencjałem. Wiadomo, że przeskok z piłki juniorskiej do seniorskiej jest całkiem spory, ale Iwo Kaczmarski i Mateusz Sowiński dobrze się prezentują na treningach. Dawid Lisowski również świetnie sobie radzi na lewej obronie. Warto też pochwalić Piotra Pierzchałę, który ma już debiut za sobą. Ci zawodnicy mogą w przyszłości wnieść dużo jakości do pierwszej drużyny.
JK: Widziałem, że w czasie pandemii urządzałeś na swoim profilu na Facebooku treningi dla dzieci. To właśnie chcesz robić po zakończeniu kariery?
Ja kocham piłkę, więc robiłem to z ogromną przyjemnością. Po zakończeniu treningu zawsze wracałem zadowolony. Później dostawałem filmiki od dzieci, które wykonywały moje ćwiczenia. Realizowałem to wszystko po konsultacjach z trenerami. Absolutnie nie czuję się jeszcze szkoleniowcem. Wewnętrzną radość sprawiała mi świadomość tego, że te dzieci rzeczywiście na tym korzystały.
JK: Jak wyglądałby twój własny sześcioosobowy skład spośród zawodników, z którymi spotkałeś się w ekstraklasie? [HIGH FIVE]
To bardzo trudne zadanie, ale zdecyduje się na zawodników, których poznałem w Koronie Kielce. Mój skład to:
- Edi Andradina
- Hermes Neves Soares
- Paweł Golański
- Kamil Kuzera
- Maciej Korzym
JK: Największa boiskowa wpadka?
Myślę, że spalony w meczu z Termaliką, gdy wychodziliśmy w dwóch na bramkarza z Flavio Paixao. Ta sprawa była bardzo nagłośniona przez media. Druga taka sytuacja była w meczu z Bełchatowem. Nie podałem wtedy schodząc z boiska ręki trenerowi Sasalowi. Nie było między nami żadnego konfliktu, chociaż tak mogło to wyglądać. Byłem po prostu wściekły na swoją grę, to nie był mój dzień. Następnego dnia pomaszerowałem ze spuszczoną głową do jego gabinetu i przeprosiłem go za swoje zachowanie. Trener mógł się poczuć urażony, ale na szczęście nie przejął się tym. Poklepał mnie po ramieniu i powiedział żebym tak więcej nie robił.