W najnowszym odcinku programu Stanowisko na Kanale Sportowym, Krzysztof Stanowski przedstawił swój punkt widzenia na to, co się dzieje w w Legii Warszawa i jakich transferów dokonuje Dariusz Mioduski.
Już niebawem, po zimowej przerwie, do gry wraca Ekstraklasa. Kluby mają więcej czasu na przygotowanie od innych zespołów w Europie. W zimowym okienku Legia nie zrobiła jeszcze żadnych transferów, a z drużyny odeszło kilku zawodników. Utrudnia to działanie trenerowi Michniewiczowi.
Legia na razie jest jeszcze totalnie w lesie. Odszedł Karbownik – mobilny zawodnik, odszedł Antolić – dość pożyteczny piłkarz, odszedł Stolarski, Remy, Rosołek, ma odejść Kante. Generalnie się bardzo, bardzo uszczupliło. Możemy rozpatrywać każdego z tych zawodników osobno, żaden nie był idealny. Ale przynajmniej dało się go wstawić do składu. A dzisiaj? Na dwa tygodnie przed ligą?
pyta retorycznie Krzysztof Stanowski
W najnowszym programie Stanowisko dziennikarz skrytykował między innymi działania dyrektora sportowego Legii. Oberwało się też prezesowi „Wojskowych” i zarzuca im brak konsekwencji.
Legia jest jedyny znanym mi klubem europejskim, który co okno transferowe w pewien sposób eksponuje swojego dyrektora sportowego. Wrzucane są jakieś jego zdjęcia, filmiki, na których chodzi w ciemnych okularach i mówi „będzie dobrze, będą transfery”. Wszyscy się tym podniecają, jakby od czegoś innego był zatrudniony w klubie. Teraz nie robi transferów, ale też: ciemne okulary i „będzie dobrze”
stwierdza Krzysztof Stanowski na „Kanale Sportowym”
Obecny właściciel wprowadził Legię w zadłużenia, które sięgają nawet 170 milionów złotych – mówi dziennikarz. „Wojskowi” ogłosili także pozyskanie nowego szefa międzynarodowego scautingu.
Tak to jest, jak nazywasz się Legia Warszawa i musisz szukać piłkarzy za darmo albo prawie za darmo, ponieważ twój prezes przez ostatnie pięć lat spędził klub w tak gigantyczną spiralę zadłużenia, że dzisiaj zobowiązania Legii wynoszą jakieś 170 milionów złotych. Ale już latem Dariusz Mioduski rozpocznie swój kolejny autorski projekt, bo ta rewolucja kadrowa posunie się jeszcze dalej
zakończył współzałożyciel „Kanału Sportowego”