– Ten mecz wygrała cała Polska – powiedział Czesław Michniewicz po zwycięstwie reprezentacji Polski ze Szwecją (2:0). Wykonał tym samym skromny i ładny gest w stronę kibiców i piłkarzy. Siebie nie pochwalił, ale zrobimy to my, bo na te pochwały selekcjoner Biało-czerwonych zasłużył. Szczególnie, że we wtorek podjął kilka ważnych decyzji, które bezpośrednio przyczyniły się do awansu na mundial.
„Skorupski powinien zagrać za Szczęsnego”. „Zieliński nie powinien wychodzić w pierwszym składzie”. „Przy grze trójką obrońców, na lewym wahadle powinien grać Puchacz”. „A co w ogóle z tym Frankowskim i Kunem” – przed wtorkowym finałem baraży, w mediach społecznościowych przewijało się mnóstwo pytań w tym stylu. I mnóstwo krytyki, która falami zalewała różne portale po tym, jak Biało-czerwoni w czwartkowym meczu towarzyskim ze Szkocją zaprezentowali się – mówiąc delikatnie – słabo.
I nie oszukujmy się – my też nie byliśmy optymistami. Okej, może nie obwieszczaliśmy już w czwartek, że to koniec szans na awans, ale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że łatwo nie będzie. Szczególnie, że do naprawy było naprawdę sporo, a czasu na decyzję mało. Tak się nam przynajmniej wydawało, bo Czesław Michniewicz doskonale sobie ze wszystkim poradził – perfekcyjnie rozpracowując przeciwnika i dobierając pod jego kątem taktykę i personalia. Trener wyciągnął wnioski po remisie w Glasgow i podjął dużo trafionych decyzji. Oto najważniejsze z nich:
1. Szczęsny w bramce
Pierwszą, bardzo ważną decyzją, a właściwie podtrzymaniem decyzji podjętej już na początku marcowego zgrupowania, było wystawienie Wojciecha Szczęsnego w pierwszym składzie. Szczęsnego, bardzo często krytykowanego przez kibiców reprezentacji Polski, którzy po dobrym meczu Łukasza Skorupskiego w Glasgow domagali się, żeby to właśnie on był „jedynką” w spotkaniu na Stadionie Śląskim. Michniewicz presji otoczenia, kibiców i części ekspertów się jednak nie poddał. Od początku zapowiadał, że jeśli zdrowie pozwoli, to pierwszym bramkarzem będzie Szczęsny.
I to zdrowie Szczęsnemu na grę w Chorzowie pozwoliło. I to jak! Bramkarz Juventusu zaliczył kilka bardzo udanych interwencji, ratując Polskę przed utratą gola. 31-latek zatrzymał m.in. dwa groźne strzały Emila Forsberga (po jednym w każdej połowie), dobrze wychodził do dośrodkowań i odważnie rzucał się pod nogi rywali wbiegających w pole karne. Gdy jeden ze szwedzkich dziennikarzy na pomeczowej konferencji prasowej zapytał Grzegorza Krychowiaka o dyspozycję naszego golkipera, ten odparł żartobliwie: „Mamy świetnego bramkarza, który zarabia za takie interwencje bardzo duże pieniądze”.
2. Czwórka obrońców / 3. Bereszyński na lewej stronie
Dwie kolejne decyzje dotyczą obrony reprezentacji Polski. Michniewicz zauważył w meczu ze Szkocją, że gra trójką defensorów nam nie leży. To przecież ona mocno przyczyniła się do porażki Biało-czerwonych na MŚ 2018 pod wodzą Adama Nawałki. To ona nie działała też za kadencji Jerzego Brzęczka. I to w niej dobrze nie mogła zacząć funkcjonować drużyna Paulo Sousy.
Jednak w przeciwieństwie do portugalskiego poprzednika, gdy Michniewicz zauważył, że coś nie działa, postanowił to zmienić, zamiast konsekwentnie powielać te same błędy. We wtorek nominalnych obrońców było już więc czterech (dwóch zamiast trzech środkowych + tradycyjnych dwóch bocznych). Jednym z nich był Bartosz Bereszyński, który zagrał z lewej strony boiska. I ta decyzja również okazała się trafiona. Eksperyment z Arkadiuszem Recą bowiem nie wyszedł, a zmienników dla niego brakowało. Maciej Rybus jest kontuzjowany, a Nicola Zalewski został powołany do reprezentacji młodzieżowej. Do dyspozycji selekcjonera byli jeszcze oczywiście Patryk Kun i Tymoteusz Puchacz, ale tym razem na zawodników usposobionych bardziej ofensywnie, nie można było sobie pozwolić. W pierwszej kolejności patrzeć trzeba było na umiejętności czysto defensywne, a te Bereszyński ze wszystkich wymienionych zawodników ma obecnie najwyższe.
4. Zieliński w pierwszym składzie / 5. Krychowiak wchodzący z ławki
Dwie kolejne decyzje, które w największym stopniu – naszym zdaniem – zasłużyły na pochwały, dotyczą pomocy. Tam zmian było bardzo dużo. W pierwszym składzie wyszli Krystian Bielik, Jacek Góralski, Jakub Moder, Sebastian Szymański i Piotr Zieliński. Wystawieniem tego ostatniego Michniewicz udowodnił to, co w przypadku Szczęsnego. Czyli to, że nie ulega opiniom innych, tylko działa tak, jak według niego będzie najlepiej. I to się sprawdziło – Zieliński grał w pierwszym składzie i był ważną postacią. Sprawiał Szwedom problemy, był aktywny, dużo biegał. I przede wszystkim strzelił gola, który przypieczętował awans Polaków.
Awans, którego nie byłoby także, gdyby nie wejście Krychowiaka. Po czwartkowym występie w Glasgow, pomocnik AEK Ateny wylądował na ławce rezerwowych kadry. Ale długo na niej nie siedział, bo wszedł już od początku drugiej części spotkania ze Szwedami. I dobrze, bo dał drużynie bardzo dużo w środku pola. I to on był faulowany w polu karnym, gdy sędzia podyktował dla nas jedenastkę, zamienioną na gola przez Roberta Lewandowskiego.
***
Polska we wtorek wygrała, robiąc to w stylu typowym dla Michniewicza. Ubogim w fajerwerki, ale do bólu dopracowanym i konsekwentnym. Czas więc schować do szuflady opowiadania Paulo Sousy o tym, że Polska ma grać pięknie i widowiskowo. Polska i bez tego dostarczy nam mnóstwo pozytywnych emocji. Wystarczy, że będzie robić to, co powie jej trener, który niczego nie zostawia przypadkowi.