Piłkarz Lecha Poznań nie chciał trafić na Bodo/Glimt. Wytłumaczył swoje stanowisko
Lech Poznań poznał swojego rywala w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. Mistrzowie Polski w pierwszej rundzie fazy play-off zmierzą się z norweskim Bodo/Glimt. Wyjazdu na północ wolał uniknąć Radosław Murawski, zawodnik „Kolejorza”.
W ubiegłym tygodniu Lech Poznań pokonał na własnym stadionie Villarreal 3:0. Dzięki takiemu wynikowi podopieczni Johna van den Broma zajęli drugie miejsce w swojej grupie Ligi Konferencji Europy i byli uwzględnieni w poniedziałkowym losowaniu 1/16 finału tych rozgrywek.
Podczas ceremonii losowania do Lecha Poznań przydzielone zostało norweskie Bodo/Glimt. Pierwsze spotkanie 1/16 finału Ligi Konferencji Europy będzie rozegrane 16 lutego na Aspmyra Stadion. Rewanż zaplanowany jest na tydzień później, czyli 23 lutego.
Potyczki z Norwegami uniknąć wolał pomocnik mistrzów Polski, Radosław Murawski. 28-latek uważa, że gra na sztucznym boisku w Bodo może być nieprzyjemnym doświadczeniem. Mimo wszystko, piłkarz wierzy w awans do kolejnej fazy turnieju.
– Bodo/Glimt było jedną z drużyn, na które nie chciałem trafić. Nie przepadam za bardzo za sztucznym boiskiem i przez ten pryzmat nie chciałem ich wylosować – powiedział Murawski na antenie Meczyków.
– Ale też nie mówię, że jestem niezadowolony. Trzeba po prostu zrobić swoje. Musimy pojechać tam i zrobić dobry wynik, a potem zamknąć sprawy awansu na naszym stadionie – dodał.