Plany na zimowe okno transferowe Widzewa Łódź. Sześciu nowych piłkarzy, do tego fala odejść z klubu

Wbrew wcześniejszym deklaracjom Widzew Łódź przeprowadzi zimą o wiele większą przebudowę, niż początkowo planowano. Jak poinformował Łukasz Olkowicz, do klubu może trafić nawet sześciu nowych zawodników, a kilka nazwisk pożegna się z zespołem.
Jesień rozczarowała. Cel – naprawa tego, co nie wyszło latem
Widzew kompletnie nie spełnił oczekiwań. Zaledwie 20 punktów w 18 kolejkach sprawia, że łodzianie zimę spędzą na odległym, trzynastym miejscu. Co prawda tabela jest płaska i dystanse punktowe niewielkie, ale sam klub ma świadomość, że letnie okno zostało po prostu źle rozegrane.
W efekcie łodzianie szykują zimową operację naprawczą.
Christopher Cheng na ostatniej prostej
Najbardziej zaawansowany ruch dotyczy prawego wahadłowego Sandefjord Fotball.
Christopher Cheng – najważniejsze fakty:
- 24 lata
- boczny obrońca lub wahadłowy
- najlepszy sezon: 5 goli i 5 asyst
- cena transferu: blisko 850 tysięcy euro
- spodziewana szybka finalizacja
Zawodnik ma w najbliższych dniach pojawić się w Polsce, by dopiąć wszystkie szczegóły.
Zimowy plan: aż sześciu nowych graczy
Według informacji Łukasza Olkowicza Widzew zamierza wzmocnić kadrę aż sześcioma zawodnikami. To zdecydowanie więcej, niż deklarował jesienią Dariusz Adamczuk.
Priorytety są jasne:
- wahadłowy – Cheng
- ofensywa – poszukiwania nowego napastnika i skrzydłowego
- środek pola – kreatywny pomocnik
- środkowy obrońca – uzupełnienie rotacji
- opcjonalnie bramkarz lub kolejny zawodnik ofensywny, jeśli uda się zwolnić miejsca w kadrze
W kontekście wzmocnień ofensywnych pojawia się także nazwisko Capity z Radomiaka Radom.
Ruchy wychodzące. Nawet czterech piłkarzy odejdzie
Po nieudanych występach jesienią kilku zawodników może pożegnać się z Widzewem już teraz.
W gronie kandydatów są:
- Pape Meïssa Ba
- Tonio Teklić
- Polydefkis Volanakis
- plus jeden dodatkowy zawodnik, którego nazwisko klub jeszcze trzyma „pod kluczem”
Ten kierunek jest jasny: klub chce odciążyć budżet i zrobić miejsce dla jakościowych wzmocnień.
Adamczuk mówił co innego. Rzeczywistość zweryfikowała
Jeszcze pod koniec października dyrektor sportowy deklarował:
„Na pewno nie będziemy chcieli robić w zimę dużo transferów. Ale jeśli je zrobimy, muszą to być strzały do pierwszej jedenastki”.
Finalnie jednak presja wyników oraz słabe ruchy z lata wymusiły korekty.



