To Brzęczek miał być selekcjonerem, wszystko było dopięte, a potem… Borek zdradził, co wysypało się po drodze

Jerzy Brzęczek był przez trzy dni długo wyczekiwanym faworytem do objęcia funkcji selekcjonera reprezentacji Polski – taką informację ujawnił Mateusz Borek w Kanale Sportowym.
„Brzęczek był bardzo blisko posady selekcjonera przez 72 godziny. Był głównym faworytem” – powiedział Borek, opisując sytuację, gdy Brzęczek przedstawił już swój plan i sztab szkoleniowy, a spotkania z kandydatem rozpoczęły się na poważnie.
Wśród osób wytypowanych do sztabu miał się znaleźć Łukasz Piszczek, jednak – jak przekazał Borek – zrezygnował z udziału. „Łukasz Piszczek wyjechał na wakacje. Rozmawiał z nim prezes Kulesza, ale on przeprosił. Powiedział, że to nie jest właściwy moment. Dostał taką informację też Jerzy Brzęczek. Ta układanka się wywróciła…”.
Jak dodał dziennikarz, odejście Piszczka z procesu zmieniło wszystko. „Gdy wysypał się temat z Piszczkiem, to poszczególne elementy tego domina zaczęły się wywracać. To się rozsypało, w PZPN-ie entuzjazm zgasł”.
Ostatecznie PZPN postawił na Jana Urbana, mimo że przez trzy dni zdecydowanym faworytem był Brzęczek. Oficjalnie nazwisko nowego selekcjonera nie zostało jeszcze co prawda ogłoszone, ale wszelkie źródła podają, że wspomniany Urban zostanie zaprezentowany na konferencji prasowej w czwartek 17 lipca.