Kadra

Jeden gest Krychowiaka i Bereszyńskiego zobrazował grę kadry. Sousa rozwiązywał problemy, które sam stworzył [SPOSTRZEŻENIA]

Tu miał być wstęp, w którym tylko wspomnielibyśmy o problemach kadry, rozwijając je dopiero w dalszej części tekstu. Chcieliśmy bowiem zacząć pozytywnie i skupić się na umiejętności przyznania się do błędów Paulo Sousy. Portugalczyk przeprowadził zmiany, które Biało-czerwonych wyciągnęły ze stanu 0:2 do 2:2. Później straciliśmy jednak bramkę na 2:3 i nawet wyrównujący gol Roberta Lewandowskiego do końca już tego nie osłodził. Pierwsza godzina w wykonaniu kadry Sousy wyglądała fatalnie. Trenera można pochwalić za umiejętność szybkiego rozwiązywania problemów. Problem w tym, że w Budapeszcie te problemy w większości sam sobie stworzył. Spostrzeżeniami po czwartkowym meczu el. MŚ dzieli się Bartosz Rzemiński

Była 59. minuta spotkania, a Węgrzy prowadzili już 2:0. Wówczas Paulo Sousa uderzył się w pierś i powiedział – no dobra, nie powiedział, ale pewnie pomyślał – popełniłem błąd. A nawet trzy. Selekcjoner Biało-czerwonych zdecydował się bowiem na trzy zmiany, ściągając z boiska Michała Helika, Sebastiana Szymańskiego i Jakuba Modera. W ich miejsce wprowadził Kamila Glika, Kamila Jóźwiaka i Krzysztofa Piątka.

Minęło zaledwie 120 sekund od wejścia wspomnianej trójki, a na tablicy wyników widniało już 2:2. Niektórzy nie zdążyli nawet przetrawić bramki kontaktowej Piątka, a Jóźwiak cieszył się już z gola wyrównującego. Coś zaskoczyło. Tak się przynajmniej przez chwilę wydawało. Ale trybiki, które zaczęły grać, bardzo szybko znów się rozregulowały. Remisowo było przez 17 minut, później gospodarze znowu objęli prowadzenie, jednak również nie na długo. W 83. minucie sprawy w swoje ręce wziął bowiem Robert Lewandowski.

Samotność kapitana

Lewandowski przejął piłkę w polu karnym Węgrów, przełożył ją na lewą nogę i posłał potężne uderzenie między czterema obrońcami. Uderzenie, którego obronić nie miał szans Peter Gulacsi, bezradnie patrzący na to, jak najlepszy piłkarz świata cieszy się z trafienia i podrywa kolegów do walki. A Lewandowski robił to nie tylko po bramce, ale przez cały mecz. Kapitan kadry znowu był osamotniony. Znowu przypomniały mu się koszmary ostatnich dwóch lat. Tych dwóch lat, o których mówił podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. Tych dwóch lat, gdy kadrę prowadził Jerzy Brzęczek. – Czego mi wtedy brakowało? Byłem osamotniony z przodu. Ciężko było mi mieć sytuacje – mówił napastnik Bayernu Monachium na spotkaniu z dziennikarzami.

I w czwartek w Budapeszcie przez większość meczu było tak samo. Lewandowski szarpał, wracał się po piłkę na własną połowę, dawał się obijać węgierskim obrońcom. Robił co mógł, ale sam mógł niewiele. Problem osamotnienia Lewandowskiego w kadrze wciąż istnieje, a Paulo Sousa na razie niestety nie znalazł na niego rozwiązania.

Rozkładane ręce

Rozwiązania nowy selekcjoner nie znalazł na razie także na problemy z organizacją gry. Choć właściwie w czwartek sam je stworzył. Polacy zagrali w nowym ustawieniu, 3-5-2, z którym ogromne problemy po raz pierwszy mieli w 2018 roku, gdy próbował go Adam Nawałka. Biało-czerwonym wyraźnie gra w takiej formacji nie leżała – nie potrafili w niej zdobywać przestrzeni, nie wiedzieli jak się do końca ustawić i jak rozgrywać. Zamiast przeć do przodu, co i rusz się cofali. Po raz pierwszy bardzo wyraźnie dało się to zauważyć w 18. minucie, gdy dwa razy napędzić akcję na prawej stronie boiska próbował Sebastian Szymański. I dwa razy był zmuszony wycofać piłkę, robiąc przy tym nietęgą minę.

Później w jego miejscu znalazł się Grzegorz Krychowiak. W 25. minucie pomocnik Lokomotiwu Moskwa chciał rozpocząć akcję ofensywną, ale problem polegał na tym, że do gry miał tylko znajdującego się na skraju własnego pola karnego Jana Bednarka i… Wojciecha Szczęsnego. Po chwili holowania piłki Krychowiak bezradnie rozłożył więc ręce.

Screen / sport.tvp.pl

Ręce w akcie bezradności kilkanaście minut później rozłożył też Bereszyński. Najpierw zbiegł z piłką do linii bocznej, ale stamtąd nie miał jak przenieść jej do przodu. Zbiegł więc do środka, ale też nie miał do kogo podać. Pokazał więc, że brakuje mu opcji i… zagrał do tyłu.

Wspomniane zachowania Krychowiaka i Bereszyńskiego pokazały, że Polska ma problem z organizacją gry i automatyzmami w ustawieniu 3-5-2. Automatyzmów po dwóch treningach z nowym selekcjonerem wymagać nie można. Pytanie jednak, czy jest czas na ich trenowanie.

Sousa samowystarczalny

Po czwartkowym meczu trzeba oddać jedno Paulo Sousie. Potrafi rozwiązywać problemy, które sam stworzył. Bo większość mankamentów w grze Polaków w Budapeszcie była efektem wyborów nowego selekcjonera. Złych wyborów. Zmiany pokazały jednak, że Portugalczyk dość szybko wyciąga wnioski i wprowadza korekty. To daje nadzieje na to, że zmianę na lepsze zobaczymy już w najbliższym meczu.

W przeszłości redaktor naczelny nieistniejącego już portalu PolskaPilka24.Net. W latach 2017-2020 dziennikarz Sport.pl. Obecnie owner-operator i dziennikarz portalu Krótka Piłka. Zakochany w piłce, pasjonujący się social mediami. Tu głównie o Ekstraklasie, reprezentacji Polski i Polakach grających w ligach zagranicznych.