RB Lipsk zdecydowanie zawiódł w pierwszym spotkaniu przeciwko Liverpoolowi. Łatwe zwycięstwo drużyny z miasta Beatlesów można określać mianem zaskoczenia, zwłaszcza że zespół Jurgena Kloppa przegrywał ostatnio z takimi potęgami jak Fulham czy Burnley. Druga siła Bundesligi będzie musiała odrobić dwubramkową stratę. W zeszłym sezonie byłoby to niemal niemożliwe, teraz jest… prawdopodobne!
RB Lipsk – Nowa Nadzieja
Największą bolączką „Byków” jest brak „rogów”. Po odejściach Timo Wernera i Patrika Schicka nie udało się znaleźć dobrych następców. Duet ten w sezonie 19/20 zapewnił aż 38 trafień. W miejsce Niemca i Czecha sprowadzono króla strzelców ligi tureckiej Alexandra Sorlotha oraz zdobywcę 11 goli dla Salzburga w ubiegłej kampanii Hwanga Hee-Chana. Obaj do spotkania z Liverpoolem zdecydowanie zawodzili. Dorobek Sorlotha opiewał na zaledwie jednego gola (honorowe trafienie przeciwko Borussii Dortmund) i asystę, a Koreańczyk w 10 meczach Bundesligi ani razu nie pokonał bramkarza przeciwnika i nie zaliczył żadnego podania zakończonego skutecznym strzałem na bramkę. Nagelsmann próbował w stylu Pepa Guardioli ustawiać jako napastnika Nkunku, Forsberga czy Olmo, niestety żaden z nich nie został Bundesligowym „Gundoganem”.
Czy kibic RasenBallsport Lipsk powinien więc spisać na straty mecz, w którym jego drużyna musi gonić wynik? Odpowiedź brzmi: nic bardziej mylnego! Wszytko za sprawą niesamowitego tygodnia w wykonaniu Alexandra Sorlotha. Norweg w ostatni weekend lutego został bohaterem meczu z Borussią Mönchengladbach. Na placu gry pojawił się po przerwie, gdy jego drużyna przegrywała 0:2. Pięć minut po zmianie stron mógł zdobyć gola kontaktowego, jednak jego bramka nie została uznana. Na szczęście nie spuścił z tonu i w 57. minucie asystował przy bramce Christopera Nkunku, a w doliczonym czasie gry wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Co więcej, w środku tygodnia w pucharowym meczu z Wolfsburgiem popisał się asystą, a w sobotniej potyczce z Freiburgiem dorzucił kolejne trafienie i podanie zakończone bramką. Nie można zapomnieć też o Yussufie Poulsenie. Duńczyk, choć nie jest egzekutorem, to jednak pozostaje najskuteczniejszym graczem Lipska. We wszystkich rozgrywkach zdobył 11 bramek, dorzucając do tego 7 asyst. Tercet Poulsen – Nkunku – Sorloth postawiony naprzeciw Kabaka czy Nathaniela Phillips może sprawić, że stan rywalizacji szybko się wyrówna.
Liverpool szczęśliwy, że nie gra na Anfield!
– Następny mecz jest w rozgrywkach, w których źle nie stoimy, ale nadal będzie to ciężkie spotkanie. Jeśli uda nam się przejść dalej, co nie jest pewne, to zyskamy trochę pewności siebie. Potem czekają na nas Wilki, które również łatwo meczu nie oddadzą. Kolejny zespół w kalendarzu to Chelsea i przerwa reprezentacyjna. Musimy ten czas wykorzystać – stwierdził Jurgen Klopp po meczu z Fulham
Forma Liverpoolu w ostatnich miesiącach jest kolejnym dowodem na nieprzewidywalność piłki nożnej. Chyba nie ma osoby na świecie, która zdołała przewidzieć, że „The Reds” po tym jak byli niepokonani na własnym obiekcie przez 1369 dni, przegrają jako gospodarze sześć kolejnych spotkań. Tym samym podopieczni Kloppa wyrównali niechlubny rekord z sezonu 1953/54. Wtedy drużyna Dona Welsha pożegnała się z najwyższym szczeblem rozgrywkowym w Anglii. W dodatku na ten moment Mistrzowie Anglii mają najgorszy bilans meczów u siebie w 2021 roku spośród czterech (sic!) najwyższych lig w angielskim futbolu: zaledwie 1 pkt z siedmiu spotkań.
Powody do optymizmu dla kibiców klubu z czerwonej części Liverpoolu są dwa: mecz z Lipskiem odbędzie się na Puskas Arena w Budapeszcie oraz fakt, że tylko raz w historii Ligi Mistrzów jakiejś drużynie udało się odrobić dwubramkową stratę z meczu domowego (Manchester United 3:1 PSG // 2019). Jednak w tych dwóch faktach można dostrzec ewidentną sprzeczność. W pandemicznej rzeczywistości nic nie jest takie, jakie się wydaje: mecz domowy, nie jest meczem domowym, a bramki stracone na tym samym stadionie raz liczą się podwójnie, a raz nie.
Odbiegając już od absurdalnych przepisów UEFA, należy przejść do szczegółów świadczących na niekorzyść „The Reds”. W spotkaniu rewanżowym najważniejsza będzie defensywa, ponieważ strzelenie jednego gola nie zmieni zbyt wiele. Decydująca będzie obrona, która jest podziurawiona kontuzjami jak szwajcarski ser. Licząc wszystkie rozgrywki, Jurgen Klopp wystawił już 20 różnych par obrońców na środku defensywy, a piłkarze Liverpoolu zmarnowali już łącznie 1029 dni z powodu kontuzji. Tracenie goli to już niemal specjalność ósmej siły Premier League. W obecnym sezonie ligowym rywale umieszczali piłkę w ich siatce 36 razy. Lepszy wynik uzyskało między innymi Fulham znajdujące się na 18. pozycji w tabeli.
Pojedynek taktyczny między Kloppem a Nagelsmannem może zakończyć się druzgocącą porażką dla tego pierwszego. Wszystko przez jego upartość. 53-latek nadal ustawia swoją trzecią linię bardzo wysoko, mimo że w każdym meczu największe zagrożenie pod bramką Liverpoolu powodują zagrania prostopadłe za linie obrony. Jeśli szkoleniowiec Lipska obejrzy dokładnie ostatnie mecze Mistrzów Anglii i odpowiednio ustawi zespół, to sytuacji na strzelenie bramki pojawi się mnóstwo. Wystarczy je tylko wykorzystać