Transferowe niewypały to coś, co w pewnym stopniu cechuje PKO BP Ekstraklasę. Polskie kluby lubią wyrzucać pieniądze w błoto, kupując za pokaźne kwoty piłkarzy, którzy okazują się być średniakami lub co gorsza – polska liga to dla nich za wysokie progi. Nie inaczej jest w przypadku Lecha Poznań, który w ostatnich latach takich niewypałów miał wiele. Nicklas Barkroth, Denis Thomalla, Karlo Muhar czy Nicki Bille Nielsen – każdy z nich kosztował poznaniaków kilkaset tysięcy euro i zapewne każdy z nich znalazłby się na szerokiej liście najbardziej nieudanych transferów w historii Ekstraklasy. Jan Sykora, który przyszedł latem do Lecha ze Slavii Praga robi do tej pory wszystko, aby do tego niechlubnego grona dołączyć. Przenosiny Czecha do Poznania polskie media opisywały jako hit, czemu nie można się dziwić. Nawet czeskie media rozpisywały się o tym transferze. Mowa w końcu o dziesięciokrotnym reprezentancie kraju i zawodniku, który w rodzimej lidze rozegrał ponad sto spotkań, z czego ponad 50 w barwach Slavii Praga, która nieprzerwanie od kilku sezonów występuje w europejskich pucharach. 27-latek kosztował 700 tysięcy euro, sprowadzony został, aby zastąpić Kamila Jóźwiaka. Lech od samego początku wiązał z nim duże nadzieje, podpisując kontrakt do 2024 roku. Czech jednak nie potrafi zaprezentować swoich umiejętności na polskich boiskach. Na tę chwilę rozegrał w Lechu 15 spotkań, w których strzelił jednego gola i zanotował jedną asystę. Dlaczego więc piłkarz, który miał wzmocnić linię pomocy Lecha i brylować w Ekstraklasie, na razie nie potrafi do siebie przekonać? Na to i kilka innych pytań odpowiedział czeski dziennikarz, Pavel Jahoda z ČT sport.
Michał Szeląg (Krótka Piłka): Jan Sykora przychodząc do Lecha, miał dobrą opinię w Czechach. Dlaczego do tej pory nie potrafi zaprezentować swoich umiejętności w Lechu?
Pavel Jahoda: Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie widziałem żadnego meczu Sykory w Lechu, więc mogę tylko spekulować. Może chodzi o styl gry i ligi, formę, chemię w szatni, tęsknotę za domem, presję. Naprawdę nie wiem. Bardzo często chodzi o ten jeden mecz, w którym się strzela i wszystko może się zmienić. Ale kto wie.
MS: Fakt, że w międzyczasie zachorował na Covid-19 mógł mieć duże znaczenie w kontekście jego dyspozycji?
PJ: To pytanie do niego lub sztabu szkoleniowego. W lidze czeskiej są piłkarze, którzy mieli Covid i po chorobie mogą normalnie grać. Z drugiej strony był piłkarz, który miał z tym problemy, więc to możliwe.
MS: Transfer ten określano w polskich mediach jako hit. Słusznie?
PJ: Tak, pomyślałem, że Sykora może być naprawdę dobrym graczem dla Lecha i ma ku temu umiejętności.
MS: Z perspektywy czasu, myślisz, że mogło to wywołać na zawodniku presję? Wszystkie oczy w Poznaniu były na niego skierowane.
PJ: Oczywiście, że to możliwe. Być może myślał on, że będzie produktywny, tak jak w Jabloncu i wszystko pójdzie łatwo. Tak się nie stało, więc faktycznie może chodzić o pewność siebie. Ale tak, jak powiedziałem, nie jestem w jego głowie.
MS: To jego pierwszy sezon za granicą, co też nie jest bez znaczenia.
PJ: Tak, słuszna uwaga. Ale generalnie, kiedy patrzę na czeskich zawodników w Polsce, liga im pasuje i kilku z nich odgrywa ważne role w swoich zespołach. Spodziewałem się tego samego po Sykorze. Może potrzebuje czasu. Jego zaletą jest to, że kosztował tak dużo pieniędzy, że będzie otrzymywał więcej szans (Jan Sykora rozegrał w tym sezonie 16 spotkań z 24 możliwych – red).
MS: W polskich realiach 700 tysięcy euro, za jakie go kupiono to dużo. Pieniądze wyrzucone w błoto – za wcześnie na takie stwierdzenia?
PJ: Jak powiedziałem, on ma umiejętności do bycia ważnym zawodnikiem i myślę, że powinien otrzymywać więcej szans w następnych miesiącach. Po sezonie będzie to bardziej klarowne.
MS: Kibice Lecha nie są zadowoleni z jego gry. Uważasz, że potrzebuje więcej czasu? W jego obronie stanął trener Lecha, Dariusz Żuraw, który stwierdził, że jak się w pełni wyleczy, będzie stanowił o sile Lecha. Taki sygnał od trenera mu pomoże?
PJ: Tak sądzę. Gdybym był na jego miejscu, błagałbym, żeby usłyszeć takie słowa od swojego trenera. To może być też gra medialna, nie wiem. Ale dla Sykory to dobry sygnał, który może go rozkręcić.
MS: Sykora w formie w Lechu mógłby liczyć na powołanie do reprezentacji, grę na Euro? Ostatni występ w kadrze zaliczył 18 września 2018 roku.
PJ: Myślę, że nie. Jaroslav Silhavy jest konserwatywnym trenerem i ufa swoim zawodnikom. Prawdą jest, że skrzydła nie są najmocniejszą stroną czeskiej reprezentacji, ale nie sądzę, aby Sykora był na liście możliwych uzupełnień kadry.
MS: Na sam koniec, jakie szanse widzisz dla waszej reprezentacji na Mistrzostwach Europy? Trudna grupa (Czechy są w grupie D z Anglią, Chorwacją i Szkocją – red).
PJ: Tak. To prawda, Anglia i Chorwacja będą faworytami, ale jeśli kluczowi gracze będą w formie i reprezentacja będzie miała trochę szczęścia, mogą awansować dalej z drugiego miejsca. Ten turniej może być chytry i wyjątkowy w czasach Covidu.