Nie miał nazwiska jak Zidane, nie miał techniki jak Henry, nie miał stylu jak Trezeguet. A jednak to jego strzał przedłużył marzenia całego kraju. Sylvain Wiltord nie był liderem, ale bez niego liderzy nie mieliby czego świętować. Był jokerem, który w Rotterdamie napisał najważniejszy rozdział francuskiego futbolu początku wieku.
aczynał skromnie. Rennes nie było kuźnią talentów, ale Wiltord nie czekał na akceptację. Wyróżniał się dynamiką, nieschematycznym dryblingiem i niezwykłą determinacją. Jego ścieżka do wielkiej piłki nie prowadziła przez akademię PSG czy Auxerre. Musiał na wszystko zapracować sam. I zapracował. Przeniósł się do Girondins Bordeaux, gdzie stał się jednym z najlepszych napastników Ligue 1. Tam też sięgnął po mistrzostwo Francji w 1999 roku, wyprzedzając Olympique Marsylia o punkt.
Jego styl nie był efektowny. Nie zakładał siatek, nie czarował jak Zidane. Ale był skuteczny, mobilny, walczył. Wenger dostrzegł w nim brakujący element w układance „Invincibles” i ściągnął go do Arsenalu. Transfer za 13 milionów funtów był wtedy rekordem w historii klubu. Wiltord miał dawać elastyczność, rotować z Piresem, Bergkampem, Henrym. Robił to – perfekcyjnie. Ale na okładki trafiali inni.
W reprezentacji Francji też był tym „drugim”. Obok Henry’ego był mniej medialny. Obok Djorkaeffa – mniej błyskotliwy. Ale był. I zawsze gotów. Kiedy wszedł na boisko w finale Euro 2000, miał jedno zadanie – coś zmienić. Czas uciekał, Włosi już świętowali. I wtedy, w 93. minucie, Wiltord dostał piłkę w polu karnym. Bez zawahania uderzył w krótki róg. Gol. Dogrywka. Potem złoty gol Trezegueta. Francja mistrzem.
To była jego chwila. I jednocześnie szczyt. Bo chociaż potem zdobył jeszcze mistrzostwo Anglii, grał w Lyonie, wygrywał Ligue 1 czterokrotnie, to nigdy już nie wrócił do światła reflektorów. W klubach pełnił rolę zmiennika, w kadrze – solidnego zapasowego. Ale nikt nie mówił o nim jako o „wielkim piłkarzu”. I chyba właśnie to boli najbardziej.
Wiltord rozegrał 92 mecze w reprezentacji Francji i zdobył 26 bramek. To więcej niż wielu legendarnych nazwisk. Ale w zbiorowej pamięci – istnieje tylko tamten gol z Włochami. Bo nie był zbyt medialny. Nie był kontrowersyjny. Nie był łatwy do zapamiętania. A przecież zapamiętać go powinniśmy.
Bo to dzięki niemu Zizou mógł podnieść kolejny puchar. Dzięki niemu Trezeguet strzelił złotego gola. Dzięki niemu Francja mogła świętować. A on? Odszedł w ciszy. Z klasą, bez dramatów, bez żalu. Jak cały Sylvain Wiltord.
Screen: YouTube/FC Barcelona Wojciech Szczęsny po raz kolejny pokazał, że nawet w świecie piłki nożnej,…
Raków Częstochowa, lider Ekstraklasy, intensywnie pracuje nad wzmocnieniem składu przed nadchodzącym sezonem. Według informacji profilu…
Latem 2024 roku Raków Częstochowa był gotów zapłacić ponad dwa miliony euro za Tomasza Pieńkę,…
fot. Paweł Jerzmanowski (Jerzy Brzęczek podczas meczu Polska - Austria, 9.09.2019) Jerzy Brzęczek, były selekcjoner…
Screen/ YouTube/ Inter Miami CF Lionel Messi, od lipca 2023 roku zawodnik Interu Miami, jest…
Raków Częstochowa, aktualny lider Ekstraklasy, ogłosił pozyskanie 16-letniego pomocnika Olivera Scotta. Młody zawodnik przenosi się…