Puchar Polski

Kibice Lecha nie weszli na Narodowy. Fani Rakowa zadali pytanie prezesowi PZPN [SPOSTRZEŻENIA PO FINALE FORTUNA PUCHARU POLSKI]

Fot. Bartosz Rzemiński

„Co to za puchar? Kulesza co to za puchar?” – pytali kibice Rakowa Częstochowa i Lecha Poznań (przynajmniej ci, którym udało się wejść na Stadion Narodowy, na neutralne trybuny) podczas poniedziałkowego finału Pucharu Polski. O ile poziom sportowy piłkarskiego święta, jakim miało być starcie „Kolejorza” z zespołem Marka Papszuna, nie zawiódł, o tyle z innymi jego aspektami był już kłopot. Choć to pewnie zbyt mało powiedziane.

Tysiące, dziesiątki tysięcy kibiców na błoniach stadionu narodowego – od dzieci w klubowych barwach, po najbardziej zagorzałych fanów, którzy nie opuszczają żadnego meczu swojej ulubionej drużyny. Zapach grilla w powietrzu, atmosfera święta – nie tylko Święta Flagi, nie tylko Konstytucji, ale też święta piłkarskiego. Bo tak nazwać należy finał Pucharu Polski, co roku, właśnie w majówkę dodający kolorytu naszemu, często szaremu futbolowi. Gdy w poniedziałek dojeżdżało się do Stadionu Narodowego w Warszawie, czuć było, że miłośników piłki czeka coś wyjątkowego. Niestety, tym razem nie do końca tak było…

„Co to za puchar? Kulesza co to za puchar?

Atmosfera piłkarskiego święta prysła już 30-40 minut przed rozpoczęciem poniedziałkowego spotkania. Wówczas w mediach pojawiły się pierwsze informacje o tym, że sektor Lecha się nie zapełni. Ba, nie tylko nie zapełni w całości – zamiast tego w całości będzie pusty. Fani z Poznania na Stadion Narodowy nie zostali wpuszczeni przez to, że chcieli na trybuny wejść z oprawą. Oprawą przekraczającą rozmiary, jakie – według informacji podanych przez prezydenta Warszawy – zaopiniowała Państwowa Straż Pożarna.

Na trybuny nie weszli jednak nie tylko ci kibice, którzy próbowali wnieść sektorówkę. Nie weszli wszyscy, którzy mieli siedzieć w części poznańskiej (na trybunach znajdowali się jedyni ci kibice Lecha, którzy kupili bilety na trybuny neutralne). Dlaczego? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że w tłumie dochodziło do absurdalnych, czasami niebezpiecznych sytuacji. Pojawiły się informacje o użyciu przez policję gazu pieprzowego. Pojawiły się informacje o starciach zamaskowanych grup kibiców z funkcjonariuszami. Pojawiły się także informacje o konieczności interwencjii pogotowia ratunkowego, z którego lekarze pomagali osobom mdlejącym przez wielogodzinne przebywanie na słońcu.

W cieniu tych wydarzeń, kilkaset metrów dalej, za kilkoma bramami, toczyło się spotkanie Lecha z Rakowem, wygrane przez częstochowski zespół. Wspierany przez tłumy swoich fanów, którym udało się wejść na trybuny. I którzy wyrazili solidarność z kibicami z Poznania, którzy na żywo swoich ulubieńców na murawie nie mogli obejrzeć. Pojawiło się mnóstwo przyśpiewek, od tych łagodniejszych, jak „Piłka nożna dla kibiców”, po te 'nieco’ dosadniejsze, skierowane m.in. do Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, których nie wypada cytować.

Pojawiła się też wiadomość, którą kibice, nie tylko Rakowa, ale także fani Lecha z neutralnych trybun wysłali do Cezarego Kuleszy, prezesa PZPN. „Co to za puchar? Kulesza co to za puchar?” – krzyczeli. PZPN i jego prezes zbyt wiele wspólnego z decyzją PSP czy decyzją o tym, by nie wpuścić kibiców Lecha na stadion, jednak raczej nie mieli.

Kulesza reaguje, Trzaskowski się tłumaczy

Na reakcje Kuleszy i Trzaskowskiego długo nie trzeba było czekać. Pierwszy w mediach społecznościowych komentarz zamieścił prezes PZPN, który wyraził swoje niezadowolenie z tego, co stało się na PGE Narodowym. „Stanowisko Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej o zakazie wnoszenia większych flag uderza w piękno sportu, jest niezrozumiałe i powoduje więcej szkód niż pożytku. Zmieniono zasady obowiązujące od lat. Jeżeli w przyszłości PSP nie zmieni swojego stanowiska, finał PP nie będzie organizowany w Warszawie” – napisał.

Trzaskowski także zamieścił swój komentarz na Twitterze. „Zakaz wnoszenia flag i banerów większych niż 2x,1,5 m na mecz o Puchar Polski na Stadionie Narodowym to była decyzja Państwowej Straży Pożarnej. Takie samo zezwolenie wydane było w 2019 roku” – napisał prezydent Warszawy.

„Idź na herbatę, chłopie”

Poziom absurdu i tego, co działo się na trybunach, podnosił dodatkowo spiker. Za każdym razem, gdy z trybun usłyszeć mogliśmy przyśpiewki nawiązujące do tego, że na stadion nie zostali wpuszczeni wszyscy kibice z Poznania, ten rozpoczynał serwowanie ciekawostek (np. o pierwszym Pucharze Polski w historii), czy informacji o meczach reprezentacji Polski w Lidze Narodów. Rzecz jasna wykonywał on jedynie swoją prace, ale wydawało się, że po jego przemówieniach wśród fanów robiło się coraz bardziej nerwowo.
„Spiker postanowił zagłuszać każde przekleństwo na meczu i – krótko mówiąc – coś p******i o meczach Ligi Narodów. Idź na herbatę, chłopie” – napisał na Twitterze Paweł Paczul z portalu Weszło.

Mecz nie zawiódł

Jedynym pozytywem, który wszystkie wydarzenia mógł nieco osłodzić, był sam w sobie mecz. Pod względem czysto sportowym, dawno nie było bowiem finału Pucharu Polski tak ciekawego, wzbudzającego emocje. Piłkarze Rakowa zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, swoje okazje miał też Lech (poza bramką Joao Amarala blisko gola „Kolejorz” był po strzale Jakuba Kamińskiego z pierwszej połowy, kiedy piłka wylądowała na słupku).

Ostatecznie Raków wygrał 3:1, zdobywając Puchar Polski po raz drugi z kolei. Lech natomiast przegrał piąty z rzędu finał PP, w którym brał udział.

W przeszłości redaktor naczelny nieistniejącego już portalu PolskaPilka24.Net. W latach 2017-2020 dziennikarz Sport.pl. Obecnie owner-operator i dziennikarz portalu Krótka Piłka. Zakochany w piłce, pasjonujący się social mediami. Tu głównie o Ekstraklasie, reprezentacji Polski i Polakach grających w ligach zagranicznych.