Ekstraklasa

Wisła zagra z nożem na gardle. Cracovia przypieczętuje spadek odwiecznego rywala w 203. Derbach Krakowa?

Derby Krakowa
Fot. Własne/Paweł Jerzmanowski

Przed startem obecnego sezonu mało kto spodziewał się, że w Derbach Krakowa zaplanowanych na cztery kolejki przed końcem zagra drużyna znajdująca się w strefie spadkowej. Jednak w Wiśle nic nie poszło tak, jak powinno i teraz jedyne co może ją uratować to zwycięstwa. Zwycięstwa, które akurat w spotkaniach przeciwko Cracovii ostatnimi czasy były normą.

Cracovia jak Mojry

W starożytnej Grecji o losie ludzi decydowały trzy siostry – Mojry, które były personifikacją przeznaczenia. W Ekstraklasie tę rolę przejęła Cracovia, która o nic konkretnego nie walczy, ale konsekwentnie, dzięki osiąganym rezultatom, sieje zamęt zarówno na szczycie, jak i na dole tabeli. Na ligowym finiszu wciąż mogą zmienić bieg historii.

„Pasy” w tym sezonie zabierały punkty każdej z trzech drużyn, które walczą o mistrzostwo. Dwa remisy z Pogonią, jeden z Lechem i zwycięstwo nad Rakowem pokazują, jak niewygodnym rywalem stała się Cracovia dla ligowych potentatów. To właśnie ten zespół wydaje się największą nadzieją kibiców „Kolejorza”, ponieważ po spotkaniu z Wisłą podopieczni Jacka Zielińskiego wybiorą się do Częstochowy i ewentualna wygrana lub remis może zmienić losy wyścigu po tytuł.

Podobny wpływ ma Cracovia na dół tabeli. Rzadko się zdarza, żeby kibice Wisły aż tak mocno trzymali kciuki za swojego lokalnego rywala, jak dwie kolejki temu kiedy mierzył się on z Zagłębiem Lubin, które wciąż może zostać wyprzedzone przez „Białą Gwiazdę”. Wtedy dzięki Kamilowi Pestce cieszyły się obie strony Błoni, ale w niedzielę nie będzie już tak kolorowo, ponieważ ktoś zejdzie z murawy pokonany. Jeśli będą to podopieczni Jerzego Brzęczka, to były selekcjoner zrobi ogromny krok w stronę I ligi.

Nowa miotła nie zadziałała

– Wisła gra lepiej niż wskazywałoby to jej miejsce. Pokazały to jej ostatnie mecze z Górnikiem Zabrze, Śląskiem Wrocław czy nawet z Wisłą Płock. Statystyki statystykami, ale ważne jest to, co pokaże się na boisku – stwierdził Jacek Zieliński na konferencji prasowej przed Derbami Krakowa.

Jerzy Brzęczek przychodząc do Wisły miał jedno zadanie – sprawić, że drużyna zacznie być bardziej efektywna. Do tej pory były selekcjoner robi wszystko na opak. Wygrał tylko jeden mecz, a jego średnia zdobytych punktów na spotkanie wynosi 0,8 (średnia zwolnionego Adriana Guli to 1). Z kolei gra zamiast być pragmatyczna i dająca kolejne zwycięstwa, to jest widowiskowa i efektowna, przynajmniej jak na drużynę tego pokroju.

Ze wszystkich drużyn bijących się w tym sezonie o utrzymanie to mecze krakowskiej drużyny ogląda się najlepiej. Można by sądzić, że wreszcie dobra gra musi mieć przełożenie na poprawę wyników. Jednak z każdym kolejnym spotkaniem piłkarze urządzają sobie konkurs pod tytułem „Jak absurdalnie stracić punkty”. Liderem tegorocznego zestawienia niewyjaśnianych zachowań, które mogą kosztować spadek Wisły, jest zdecydowanie Elvis Manu. Holender w spotkaniu z Wisłą Płock, w którym jego drużyna wykazała się ogromnym charakterem i odrobiła dwie bramki straty, postanowił w ostatniej minucie, we własnym polu karnym odbić piłkę ręką. On sam pewnie do dziś nie ma pojęcia, dlaczego to zrobił.

Jak nie teraz, to kiedy?

W ostatnich 10 spotkaniach derbowych tylko raz triumfowały „Pasy”, a sześć razy wychodziła zwycięsko „Biała Gwiazda”. Michał Probierz, który prowadził Cracovię w dziewięciu z tych meczów, był raz po raz atakowany przez własnych kibiców, że nie umie wygrywać z lokalnym rywalem. Jednak dziś na ławce trenerskiej zasiądzie Jacek Zieliński, który nigdy „Świętej Wojny” nie przegrał (dwa zwycięstwa, dwa remisy), co może niepokoić kibiców drużyny spod Wawelu.

Celem Jerzego Brzęczka przed tym spotkaniem powinno być przede wszystkim wprowadzenie spokoju w szatni. Po ostatniej porażce z Wisłą Płock na murawie się gotowało, a chłodna głowa w spotkaniu o randze najstarszych derbów w Polsce może okazać się kluczowa. Porażka w meczu z Cracovią może przypieczętować spadek, zwłaszcza że Zagłębie oddaliło się już na trzy punkty.

Łatwo się domyślić, że zarówno piłkarze jak i kibice w niedzielnym meczu przy Kałuży zrobią wszystko, aby pogrążyć lokalnego rywala. Jaka byłaby to ironia losu, gdyby po ostatnim gwizdku to Cracovia mogła puścić z głośników legendarną już piosenkę Andrei Bocelliego „Time To Say Goodbye”, którą śpiewają kibice Wisły po każdych wygranych derbach.

Fanatyk ligi angielskiej oraz najlepszej ligi świata czyli polskiej A-klasy ;) Twitter: @Jakub10920713