W czwartkowe popołudnie Legia Warszawa wygrała kolejny mecz Ligi Europy. Tym razem jej przeciwnikiem było angielskie Leicester. Mistrzowie Polski przystępowali do tego spotkania z pozycji lidera grupy C.
Od początku dnia nad Warszawą panowała iście angielska pogoda. Drobny deszczyk towarzyszył niemal od wczesnych godzin porannych, przez co można powiedzieć, że miasto było gościnne dla przyzwyczajonych do takiej aury na wyspach brytyjskich piłkarzy Leicester. Kibice, którzy tłumnie zgromadzili się na stadionie Legii i liczyli jednak na to, że będzie to jedyny rodzaj gościnności, na jaki mogą liczyć przybysze z Anglii, a na boisku od pierwszej minuty zobaczą walkę o każdy centymetr boiska.
Jeżeli ktoś liczył na to, że od początku meczu Leicester siądzie na Legii, to zdecydowanie musiał się rozczarować. Praktycznie od pierwszych akcji mistrzowie Polski pokazywali, że w tym spotkaniu zdecydowanie nie zamierzają się tylko bronić, ale i będą starali się skutecznie wyprowadzać swoje ataki. Już w pierwszych minutach Legioniści mogli objąć prowadzenie. Bardzo aktywny przez cały występ był Mattias Johannson (opuścił boisko w 78. minucie z powodu urazu mięśnia dwugłowego uda), który co chwila podłączał się do ofensywnych zagrań, aby dodatkowo oskrzydlić rywali, czy samemu wbiec w pole karne.
W drugiej minucie jeszcze się nie udało, ale warszawianie z czasem próbowali ponownie napocząć rywali. Długimi momentami rozgrywali piłkę, a przede wszystkim zadaniem było nie stracić futbolówki, aby goście nie mogli skontrować. W końcu jeden z takich ataków powiódł się w 31. minucie, kiedy to nie kto inny jak Mahir Emreli przejął piłkę blisko pola karnego rywali. Zatańczył z piłkarzami Leicester, a następnie umieścił futbolówkę obok bezradnego Schmeichela tuż przy samym słupku.
To był bardzo mądry taktycznie mecz w wykonaniu piłkarzy Czesława Michniewicza. Wiadome było, że umiejętności oraz doświadczenie na europejskim poziomie były po stronie Leicester. Jednak trener „Wojskowych” dobrze ustawił swoich piłkarzy, którzy skutecznie przez większość meczu neutralizowali ataki rywali. Na konferencji prasowej przed i po meczu trener Michniewicz mówił, że wiele czasu poświęcono na analizę rywala, a dodatkowo wraz ze sztabem Napoli wymienili się filmami z kamery taktycznej z meczu ze Spartakiem, aby otrzymać od Włochów podobne nagranie z ich spotkania z Leicester. W przerwie również było naszykowane krótkie podsumowanie z błędami, jakie popełnili piłkarze podczas pierwszych 45 minut i na co należy zwrócić uwagę przed wznowieniem gry, żeby jak najmniej pozostawić przypadkowi.
To, że Legioniści grali dobrze w ofensywie, to nie oznacza, że wszystko było idealnie. Chociaż do piłkarzy z formacji defensywnej nie można mieć większych zastrzeżeń (chociaż popełniono kilka błędów, które ostatecznie nie spowodowały straty bramki), tak znowu kulało to, o czym mowa w kontekście Legii w ostatnich tygodniach/miesiącach. Mowa o grze defensywnej podczas stałych fragmentów gry.
Każdy kolejny rożny sprawiał, że pod polem karnym gospodarzy było nerwowo. Szczęście było jednak po stronie Cezarego Miszty i jego kolegów ustawionych tuż przed golkiperem. Trener Michniewicz bronił swoich piłkarzy, twierdząc, że podczas meczu z Leicester na placu gry było po prostu więcej zawodników, którzy są wysocy i tym samym mogli powalczyć o górne piłki. Stąd też poprawa oraz brak straconej bramki po stałym fragmencie gry.
W kolejnym meczu Maik Nawrocki pokazał, że zasługuje na powołanie do reprezentacji Polski. Znowu był to pokaz umiejętności w wykonaniu 20-latka. Dzięki niemu zarówno Daka, jak i Ayoze Perez nie mieli za dużo okazji do zagrożenia bramce Legii, chociaż trzeba też uczciwie przyznać, że Wieteska i Jędrzejczyk również nie popełniali zbyt wielu błędów, nie dawali się przepchnąć dobrym fizycznie zawodnikom z wysp. Co więcej, nie dość, że był to profesorski występ w obronie, to należy pamiętać, że to właśnie od jego główki w okolicy linii środkowej boiska po wznowieniu gry przez Schmeichela rozpoczęła się akcja bramkowa mistrzów Polski.
Maik jest piłkarzem, który poza boiskiem jest bardzo spokojny, mało mówi. Nawet kiedy jest o coś pytany, to odpowiada bardzo lakonicznie. Trzeba jednak przyznać, że, mimo że Nawrocki jest bardzo oszczędny w słowa (o czym przekonali się m.in. dawni trenerzy w zespołach juniorskich Werderu Brema), to głośno przemawia na boisku swoimi poczynaniami i pewnymi decyzjami. Przemawia głośno, a będzie jeszcze głośniej, o czym powiedział Artur Jędrzejczyk na konferencji pomeczowej. Jego zdaniem według tego co widzi u 20-latka na treningach, to jeszcze nie pokazał wszystkiego, co potrafi i z pewnością ma ogromny potencjał, żeby zrobić dość szybko zawrotną karierę
Ostatecznie trzeba to mocno podkreślić, że to był zdecydowanie bardzo dobry mecz w wykonaniu Legii. Tak jak już wspomnieliśmy, pod kątem taktycznym top. Oczywiście szczęście też kilkukrotnie było po stronie polskiego zespołu. Momentami, a w szczególności w drugiej połowie Leicester bardzo mocno dominowało warszawian, ale i to nie mogło dziwić, bo przegrywali i chcieli powalczyć, chociaż o punkt.
W tym spotkaniu było jednak jeszcze też coś jeszcze. Poprzedni trener „Wojskowych” Aleksandar Vukovic mówił wielokrotnie o DNA Legii i mówiąc wprost o zapier**laniu. W kontekście europejskich zadziałało z lekkim opóźnieniem, ale poszło. Legia walczyła praktycznie przez cały mecz i nie odpuszczała praktycznie żadnej piłki. Nawet jeżeli zawodnicy Leicester podeszli pod bramkę Miszty, to gospodarze mocno zagęszczali plac gry, przez co uniemożliwiali oddanie celnego strzału, a to co jednak przechodziło, to bez trudu łapał młody golkiper
Czesław Michniewicz od początku miał plan na Leicester. Polegał on na tym, aby w pierwszej połowie osiągnąć korzystny wynik, a wiedząc, że z czasem goście będą coraz mocniej atakować, to potrzeba będzie bronić się całym zespołem, jedynie ograniczając się do kontrataków. Dlatego też od pierwszej minuty nie grał Lirim Kastrati, który zaliczył dobre wejście do drużyny, gdzie zawodnik znany jest z tego, że jest bardzo szybki, co będzie można wykorzystać w końcówce meczu, na zmęczonego rywala. Później weszli Rafa Lopes i Tomas Pekhart, którzy mogli powalczyć o górne piłki, a w przypadku tego pierwszego zawodnika mógł on skutecznie rozegrać piłkę, co przyniosło efekty, w postaci bardzo groźnych akcji, których jednak nie umiał wykorzystać wspomniany wcześniej Kastrati. Mimo to Legii udało się wygrać z Leicester i po dwóch kolejkach podopieczni Czesława Michniewicza mają komplet punktów i z czystymi sumieniami mogą przygotowywać się do niedzielnego meczu z Lechią Gdańsk.
Fot. Paweł Jerzmanowski W piątek 15 listopada reprezentacja Polski zmierzy się z Portugalią. O ile…
Fot. Screen: YouTube/PSG - Paris Saint-Germain Kylian Mbappe nie pojawi się na najbliższym zgrupowaniu reprezentacji…
Screen: YouTube/Sporting Lizbona Viktor Gyokeres latem najprawdopodobniej odejdzie ze Sportingu Lizbona. Rewelacyjnie spisujący się napastnik…
FC Barcelona pod wodzą Hansiego Flicka gra w tym sezonie znakomicie. Forma klubu to zasługa…
Screen: YouTube/FIFA Rodri został zdobywcą Złotej Piłki 2024. Taki wynik plebiscytu wzbudził na całym świecie…
Legia Warszawa niebawem może pobić swój transferowy rekord. Jak informują portugalskie media, polski klub jest…